niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 1~! (cz.3)

W czasie drogi, Kariya zastanawiał się nad tym co usłyszał dokładnie niebieskooki, doszli do małego domku, który Kirino otrzymał po zmarłych rodzicach. Weszli do środka.
 Kirino poszedł do kuchni przyszykować kolację, a Masaki poszedł sobie wstawić kąpiel. Po chwili zszedł na dół do kuchni, na stole stał talerz pełen kanapek i dwie herbaty. Krótkowłosy usiadł przy stole i zaczął jeść. Gdy skończył, umył kubek, po czym udał się do łazienki. Wszedł do środka, rozebrał się i zanurzył się w gorącej kąpieli, zamknął oczy i odpłynął.
 Nagle poczuł że coś opiera się o jego tors, otworzył oczy od niechcenia i zobaczył Ranmaru. Nawet nie usłyszał kiedy wszedł do łazienki, spojrzał na chłopaka, zauważył że coś go trapi, przekręcił się tak, że to teraz on leżał różowowłosemu na torsie. Spojrzał swojemu 'ukochanemu' w oczy, dostrzegł w nich smutek, ból, współczucie, złość. 'Nie przestanę się na ciebie patrzeć dopóki nie powiesz mi o co chodzi' pomyślał i dalej wpatrywał się w Kirino. Chłopak wiedział, że niebieskowłosy nie odpuści dopóki nie otrzyma wyjaśnień, westchnąwszy niebieskooki zaczął opowiadać o tym, co usłyszał od Tenmy. Na temat jego zaginięcia, a raczej porwania. Opowiadał o tym, że był bity, gwałcony, zmuszany do gwałtu, z każdym zdaniem złotooki był coraz bardziej wstrząśnięty. Jednak najbardziej wstrząsnęło nim to, że osoba która porwała chłopaka, szczerze nienawidziła piłki.
-To dlatego zrezygnował? - spytał niepewny Masaki, na co jego chłopak twierdząco kiwnął głową, Kariya oparł głowę o tors chłopaka i zatopił się we własnych rozmyśleniach, różowowłosy tylko głaskał go po głowie.
 Na szczęście Tenma nie siedzi sam w szpitalu, jest przy nim Tsurugi, o którego uczuciach do brązowowłosego Kirino wiedział. Był właściwie jedną z trzech osób, które o tym wiedziały. Pierwszą był on sam, drugą był jego brat Yuuichi, a trzecią ostatnią był Taiyou, chłopak Yuuichi'ego.
 Nim Ranmaru się obejrzał, Masaki już spał w wodzie oparty głową o jego tors. Różowowłosy cicho westchnął, musiał go obudzić, przecież nie będzie spał w wannie. Niebieskooki chłopak nachylił się nad swoim ukochanym i pocałował go w usta, poskutkowało. Chłopak niemal natychmiast się obudził, widząc że zasnął w wannie, zaśmiał się z siebie i wyszedł z wanny. Owinął się ręcznikiem i poszedł do pokoju po bieliznę, po chwili wrócił, powiesił ręcznik i zostawił jakieś bokserki dla Kirino. Powiedział, że będzie kładł się spać i poszedł do sypialni, obrońca także miał dość siedzenia w wannie i też wyszedł. Wytarł się i założył czystą bieliznę. Po zgaszeniu świateł, także udał się do sypialni gdzie już spał niebieskowłosy.  Było jednak widać, że brakowało mu osoby która zawsze śpi obok niego bo kręcił się przez sen mrucząc '...Kirino, chodź już spać...'. Różowowłosy nie wiedział jakim cudem zakochał się w tym chłopaku, ale jedno było pewne, kochał go i nigdy go nie opuści. Zmęczony położył się do łóżka i po chwili poczuł, jak brązowooki kładzie swoją głowę na jego piersi i spokojnie zasypia. Postanowił pójść w jego ślady i także spokojnie zasnął z ukojonymi myślami, że jutro na szczęście sobota.

 Tymczasem w szpitalu, w pewnej sali spał spokojnie brązowowłosy chłopak, po tym jak powiedział im całą prawdę, mógł zasnąć wiedząc, że nie stracił swoich przyjaciół. Przy jego łóżku spał na krześle Tsurugi, wtedy gdy już wszyscy wyszli, on powiedział co do naprawdę czuje do Matsukaze. Myślał że spotka się z odrzuceniem, jednak niebieskooki pocałował go w usta. Był zszokowany, lecz oddał jego pocałunek, zamknął oczy i odłączyli się od siebie. Gdy je otworzył zobaczył Tenmę ze łzami w oczach, lecz nie były to łzy strachu czy bólu, były to łzy szczęścia. Delikatnie otarł je, pocałował go w czoło i powiedział, aby położył się już spać. Niebieskooki przytaknął, położył się i zamknął oczy, by po chwili zapaść w sen. Złotooki okrył go kołdrą i usiadł na krześle, po czym też zasnął. Pamiętał, że trener Endou dzwonił do Aki i jego mamy, aby powiadomić je o jego powrocie, jego mama powiedziała, że przyleci pierwszym samolotem do Japonii.

Rozdział 1~! (cz.2)

 Powoli podniósł powieki ukazując swe lazurowe oczy, rozejrzał się po pomieszczeniu, i poczuł tą dziwną woń, woń szpitala. No tak, teraz sobie przypominał, jego szkoła, znajomi, krzyk, a na koniec upadek. Próbował się podnieść, ale uniemożliwił mu to ból w klatce piersiowej. Opadł ciężko na łóżko szpitalne, po chwili drzwi do jego sali otworzyły się. Jego oczom ukazali się jego przyjaciele, trener Kidou z siostrą, trener Endou z żoną oraz pan Fubuki z narzeczoną. Delikatnie uśmiechnął się, a jego wzrok spoczął na jednej osobie, był nim złotooki chłopak. Chłopak którego kochał, ale nie wyznał mu tego.
 Ich spojrzenie się spotkało, w oczach granatowłosego zobaczył radość, ból i... miłość ? Tak w jego oczach widział miłość, miłość do niego. Brązowowłosy szybko spuścił wzrok, po chwili usłyszał głos jednego z trenerów.
-Dobrze cię znowu widzieć Tenma - uśmiechnął się Mamoru. Zrobiło mu się trochę cieplej na sercu lecz po chwili powróciły wspomnienia, które wywołały na jego twarzy smutek.
-Trenerze, chcę coś powiedzieć... - zawahał się niebieskooki, nie wiedział, czy naprawdę chce to powiedzieć, ale jednak musiał. Podniósł głowę, jego wzrok był pusty - trenerze, rezygnuje z piłki nożnej - sam nie wierzył, że to powiedział, spojrzał na 'przyjaciół', byli zszokowani, tak samo wszyscy inni, tutaj zgromadzeni.

 Nie wierzyli w to co usłyszeli, on rezygnuje z piłki nożnej? On rezygnuje ze swojego ukochanego sportu?
 Myśleli że to żart, chcieli usłyszeć jego śmiech i słowo 'żartowałem', ale nie, to nie był żart,  nie kłamał. Spojrzeli w jego oczy, nie były radosne i wesołe tylko puste bez niczego, nie było w nich blasku. Do jego łóżka podszedł Shindou razem Kirino i Kariyą, niebieskowłosy Masaki zaczął szarpać Tenmę krzycząc że żartuje, że to głupi żart. Musiał odciągnąć go różowowłosy, chociaż wcale nie dziwił się swojemu 'bliskiemu' koledze. Zrobiłby to samo, jednak sądził, że niebieskooki nie powiedział tego z własnej woli. Spojrzał spokojnie na Matsukaze i wyszedł z sali razem z roztrzęsionym kolegą mówiąc, że wrócą gdy Kariya ochłonie.
 Tenma spoglądał w stronę drzwi przez które przed chwilą wyszli Ranmaru i Masaki. Nie dziwił się temu drugiemu, też by tak samo zareagował, gdyby niebieskowłosy tak powiedział. 

~Kirino i Kariya wyszli do parku przed szpitalem, usiedli na ławce. Brązowooki powoli się uspokajał, pierwszy raz się tak wkurzył na kogoś, a tym bardziej na Tenmę. On od zawsze mówił, jak kocha piłkę, że czasami go mdliło, a teraz powiedział, że rezygnuje z tego sportu. Przecież to zawsze Matsukaze motywował ich i ratował z wielu opresji. Mieli u niego wielki dług.
 Masaki całkowicie się uspokoił, lecz nagle w jego oczach zebrały się łzy, które zdziwiły nie tylko jego, przecież bez niego ich drużyna to już nie będzie to samo. Kirino, widząc, w jakim stanie jest jego 'ukochany', przyciągnął go do siebie, a widząc łzy przytulił go jeszcze mocniej. Tym razem nie protestował, że robi to w miejscu publicznym, bo potrzebował tego, potrzebował jego ciepła i silnych ramion. Wtulił się w niego jak dziecko pozbawione miłości, spojrzał na różowowłosego swoimi zapłakanymi oczami, Ranmaru otarł łzy chłopaka i pocałował go w czoło.
- Chcesz wrócić do domu? - spytał Masakiego, otrzymał kiwnięcie głową, co znaczyło, że tak - To poczekaj tutaj, poinformuję resztę, że wracamy - powiedział czule, poczym wstał z ławki i szybko pobiegł do sali w której leżał Matsukaze. Minęło już 15 minut, Masaki chciał już iść po niego, ale zobaczył go jak wychodził, gdy podbiegł do niego wystraszył się. Jego ukochany był blady jak ściana, wpatrywał się zszokowany gdzieś w martwy punkt. Teraz to go martwiło, pomachał chłopakowi przed oczami, na szczęście ocknął się. Spojrzał na brązowookiego, złapał go za rękę i poszli do domu.

Rozdział 1~! (cz.1)

Jesteśmy znów razem
Wspominam to, co było i szukam błędów
By nie powtórzyły się nigdy
By szczęście trwało wieczność
Jesteśmy znów razem
Badam swe uczucia i szukam skazy
By nie stracić Cię na zawsze
By nie skłamać przez przypadek
Jesteśmy znów razem
Moje serce szybko bije
I szczęście gości w mej duszy


 Szedł, nie patrzą, dokąd zmierza, zmierzał tam, gdzie zaprowadzą go nogi. Chciał uciec jak najdalej od tamtego miejsca. To był koszmar, który na zawsze zapamięta. Dlaczego? To proste, był bity i zmuszany do chorych fantazji, a to wszystko dlatego, że kochał piłkę.
 Teraz, jedynie czego chciał, to aby znów go zobaczyć. Szedł, chwiejąc się, trzymał się za prawą rękę z której sączyła się krew. Jego włosy były posklejane krwią i przylegały do jego twarzy, przez co nie bardzo widział drogę, którą zmierza..
 Na ulicach nikogo nie było i nie łatwo było mu iść, odgarnął włosy pokazując swoje lazurowe oczy, niegdyś wesołe, radosne, teraz pełne bólu i samotności. Dochodził do jakiejś szkoły. Rozpoznał ten budynek. To jego szkoła, a to znaczy że na boisku odbywa się trening.
 Każdy ruch sprawiał mu ból, lecz to nie było teraz ważne. Chciał tam być, zobaczyć ich, zobaczyć JEGO. Kierował się w stronę boiska, a po chwili usłyszał swojego kapitana, jak wydaje polecenia obrońcom, 'kapitanie' - pomyślał i powoli szedł do nich. Bolały go żebra przez co nie mógł dobrze oddychać ale nie przejął się tym. Podszedł pod górę i stanął obok wieżyczki, oparł się o nią ciężko dysząc. Nagle poczuł wiatr, delikatnie muskał jego twarz, spojrzał na przyjaciół. Ich zszokowane spojrzenia, kierujące się w jego stronę. Uśmiechnął się delikatnie. Widział go… Osobę którą kochał. Wpatrywała się w niego tak samo zszokowanym spojrzeniem.
 'Kyousuke' - pomyślał i osunął się nieprzytomny na ziemię, zdążył jeszcze usłyszeć swoje imię, rozchodzące się donośnym głosem w bębenkach jego uszu.
-Tenma! - krzyknął granatowowłosy, poczym podbiegł do chłopaka widząc, jak ten osuwa się na ziemię. Po chwili do niego podbiegła reszta drużyny i trenerzy. Wszyscy patrzyli na rannego chłopaka podnoszonego przez Tsurugi'ego, nie obchodził ich już trening. Cieszyli się, że ich przyjaciel wrócił.
 Do złotookiego podszedł Kidou, spojrzał na swojego podopiecznego, po czym krzyknął do siostry:
-Wezwij karetkę, szybko! – spojrzał, jak jego siostra szybko wyjmuje telefon i wybiera numer na pogotowie. Potem przeniósł wzrok na twarze członków drużyny. Radość, tęsknota, zmartwienie, smutek, ból. To wszystko działo się w głowach i na twarzach przyjaciół chłopaka.
 Chwilę później przyjechał ambulans, którym zabrano chłopca, a razem z nimi pojechał Kidou, by potem powiadomić ich o stanie Matsukaze. Gdy karetka odjechała, na twarzach drużyny malowało się zmartwienie, jednak Kyousuke to nie dotyczyło. Był wyraźnie zły, a raczej wściekły. Wściekły na człowieka, który zrobił to Tenmie.
 Endou ,widząc, że ich podopieczni myślami są przy koledze z drużyny, zarządził koniec treningu. Wrócili do klubu, by się przebrać i każdy poszedł w stronę szpitala, aby zobaczyć co z ich przyjacielem.